Index

Back Top Print

[AR - DE - EN - ES - FR - IT - PL - PT]

UFFICIO DELLE CELEBRAZIONI LITURGICHE
DEL SOMMO PONTEFICE

VENERDÌ SANTO
PASSIONE DEL SIGNORE

VIA CRUCIS
PRESIEDUTA DAL SANTO PADRE
FRANCESCO

COLOSSEO
ROMA, 30 MARZO 2018

Via Crucis 2018 presieduta dal Santo Padre Francesco al Colosseo

[Arabo, Francese, Inglese, Italiano, Polacco, Portoghese, Spagnolo, Tedesco]

WPROWADZENIE

Teksty rozważań czternastu stacji Drogi Krzyżowej zostały w tym roku napisane przez piętnaścioro młodych osób w wieku od 16 do 27 lat. Mamy zatem do czynienia z dwoma zasadniczymi nowościami: pierwsza nie ma precedensów w przeszłości, a dotyczy wieku autorów – ludzi młodych (dziewięcioro z nich to uczniowie liceum Pilo Alberrelli w Rzymie); druga polega na wymiarze wspólnotowym tej pracy, będącej symfonią wielu głosów o różnych tonach i barwach brzmienia. Nie ma „młodych ludzi”, ale Valerio, Maria, Margherita, Francesco, Chiara, Greta ...

Z entuzjazmem typowym dla ich wieku przyjęli wyzwanie zaproponowane przez papieża bieżącego roku 2018, poświęconego ogólnie młodemu pokoleniu. Uczynili to przy pomocy szczególnej metody działania. Zebrali się wokół stołu i przeczytali teksty Męki Chrystusa według czterech Ewangelii. Stanęli więc przed sceną Drogi Krzyżowej i ją „zobaczyli”. Po przeczytaniu, zachowując niezbędny czas, każdy z młodych wypowiedział się, mówiąc który szczegół sceny wywarł na nim wrażenie. W ten sposób prościej i naturalniej było przypisać poszczególne stacje.

Rozwój tych tekstów naznaczają trzy słowa kluczowe, trzy czasowniki: po pierwsze, jak już wspomniano, widzieć, następnie spotkać się, a na koniec modlić się.

Będąc młodymi chcemy widzieć: widzieć świat, widzieć wszystko. Scena Wielkiego Piątku wywiera wielkie wrażenie, także w swoim okrucieństwie: zobaczenie jej może prowadzić do odrazy lub miłosierdzia, a zatem do wyjścia na spotkanie. Właśnie tak, jak Jezus czyni w Ewangelii, każdego dnia, także tego ostatniego dnia. Spotyka Piłata, Heroda, kapłanów, strażników, swoją Matkę, Szymona z Cyreny, kobiety jerozolimskie, dwóch złoczyńców będących jego ostatnimi towarzyszami. Będąc młodymi każdego dnia mamy okazję kogoś poznać, a każde spotkanie jest nowe, zaskakujące. Starzejemy się wówczas, gdy już nikogo nie chcemy widzieć, kiedy zamykający strach zwycięża nad ufną otwartością:   strach przed zmianami, ponieważ spotkanie oznacza zmienianie się, gotowość, by powrócić na drogę z nowymi oczami. Widzenie i spotkanie pobudza wreszcie do modlitwy, ponieważ zobaczenie i spotkanie rodzą miłosierdzie, nawet w świecie, który wydaje się być pozbawiony litości i w dzień taki jak ten, ulegający bezsensownemu gniewowi, tchórzostwu i nieuważnemu lenistwu ludzi.

Ale jeśli podążamy za Jezusem naszym sercem, także tajemniczą Drogę Krzyżową, to mogą się wówczas odrodzić odwaga i zaufanie, gdy zobaczymy i otworzymy się na spotkanie doświadczymy łaski modlitwy, już nie sami, ale razem z innymi.

 

ROZWAŹANIA I MODLITWY

Zredagowane przez

I   Valerio De Felice
II   Maria Tagliaferri e Margherita Di Marco
III   Caterina Benincasa
IV   Agnese Brunetti
V   Chiara Mancini
VI   Cecilia Nardini
VII   Francesco Porceddu
VIII   Sofia Russo
IX   Chiara Bartolucci
X   Greta Giglio
XI   Greta Sandri
XII   Dante Monda
XIII   Flavia De Angelis
XIV   Marta Croppo

Koordynator profesor
Andrea Monda



 

Stacja pierwsza: Jezus na śmierć skazany

Zapytał ich po raz trzeci: «Cóż On złego uczynił? Nie znalazłem w Nim nic zasługującego na śmierć. Każę Go więc wychłostać i uwolnię». Lecz oni nalegali z wielkim wrzaskiem, domagając się, aby Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich krzyki. Piłat więc zawyrokował, żeby ich żądanie zostało spełnione. Uwolnił im tego, którego się domagali, a który za rozruch i zabójstwo był wtrącony do więzienia; Jezusa zaś zdał na ich wolę (Łk 23,22-25).

Rozważanie

Widzę Cię, Jezu, przed namiestnikiem, który trzykrotnie próbuje przeciwstawić się woli ludu i w końcu postanawia nie dokonywać wyboru w obliczu tłumu, któremu trzy razy stawiane jest pytanie, a który zawsze podejmuje decyzje przeciwko Tobie. Tłum, czyli wszyscy, to znaczy nikt. Człowiek ukryty w masie zatraca swoją osobowość, jest głosem tysiąca innych głosów. Zanim wyprze się Ciebie, wypiera się siebie samego, rozpraszając swoją odpowiedzialność w tym płynnym tłumie bez oblicza. A jednak jest odpowiedzialny. Oszukany przez wichrzycieli, przez Zło rozprzestrzeniające się w podstępnym i ogłuszającym głosie, to człowiek który Ciebie potępia.

Dzisiaj jesteśmy przerażeni taką niesprawiedliwością i chcielibyśmy od się od niej zdystansować. Ale czyniąc tak, zapominamy o wszystkich tych sytuacjach, kiedy jako pierwsi postanowiliśmy ocalić Barabasza zamiast Ciebie. Kiedy nasze ucho było głuche na wezwanie Dobra, kiedy woleliśmy nie widzieć stojącej przed nami niesprawiedliwości.

Na tym zatłoczonym placu wystarczyłoby, żeby jedno serce zwątpiło, aby jeden jedyny głos podniósł się przeciw tysiącu głosom Zła. Za każdym razem, kiedy życie stawia nas przed wyborem, pamiętajmy o tym placu i tym grzechu. Pozwólmy naszym sercom na zwątpienie i nakażmy naszemu głosowi, by się podniósł.

Modlitwa

Proszę Cię Panie, czuwaj nad naszymi wyborami,
rozjaśniaj je Twoim Światłem,
kultywuj w nas zalążek wątpliwości:
tylko Zło nigdy nie wątpi.
Drzewa, które zapuszczają korzenie w ziemi,
jeśli podlewane są Złym, więdną,
ale Ty umieściłeś nasze korzenie w Niebie
a liście na ziemi, abyśmy Ciebie rozpoznawali i podążali za Tobą.

 

Stacja druga: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!» (Mk 8, 34).

Rozważanie

Widzę Cię, Jezu, cierniem ukoronowanego, przyjmującego swój krzyż. Przyjmujesz go tak, jak zawsze przyjmowałeś wszystko i wszystkich. Wkładają na Ciebie drewno ciężkie, szorstkie, ale nie buntujesz się, nie odrzucasz tego narzędzia niesprawiedliwych i niegodnych tortur. Bierzesz go na siebie i zaczynasz iść, niosąc go na ramionach. Ileż razy buntowałam się i wściekałam na otrzymane zadania, które postrzegałam jako ciężkie lub niesprawiedliwe. Ty tak nie czynisz. Jesteś tylko o kilka lat starszy ode mnie, dzisiaj powiedziano by, że jesteś jeszcze młody, ale jesteś posłuszny i traktujesz poważnie to, co daje Ci życie, każdą okazję, która się nadarza, jakbyś chciał pójść aż do końca ku rzeczy i odkryć, że zawsze jest coś więcej niż to, co się pojawia, znaczenie ukryte i zaskakujące. Dzięki Tobie rozumiem, że jest to krzyż zbawienia i wyzwolenia, krzyż wspierający w potknięciu, jarzmo lekkie, brzemię, które nie ciąży.

Ze zgorszenia śmierci Syna Bożego, śmierci grzesznika, śmierci złoczyńcy rodzi się łaska ponownego odkrycia w bólu -zmartwychwstania, w cierpieniu - Twej chwały, w udręce - Twego zbawienia. Sam krzyż, dla człowieka symbol poniżenia i cierpienia, objawia się teraz, dzięki łasce Twej ofiary, jako obietnica: z każdej śmierci powstanie życie, a w każdej ciemności zajaśnieje światło. I możemy zawołać: „Witaj Krzyżu, jedyna nadziejo!”.

Modlitwa

Proszę, Panie, spraw abyśmy w świetle krzyża, symbolu naszej wiary,
mogli przyjąć nasze cierpienia i oświeceni Twą miłością,
objąć nasze krzyże, uczynione chwalebnymi przez Twą śmierć i zmartwychwstanie.
Daj nam łaskę spojrzenia na nasze historie
i odkrycia w nich Twej miłości do nas.


Stacja trzecia: Jezus upada po raz pierwszy

On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego (Iz 53, 4).

Rozważanie

Widzę Cię, Jezu, cierpiącego, idącego drogą ku Kalwarii, obarczonego naszym grzechem. I widzę, jak upadasz, z rękoma i kolanami na ziemi, w bólu. Z jakąż pokorą upadłeś! Ileż upokorzenia odczuwasz! Twoja natura prawdziwego człowieka jest wyraźnie widoczna w tym fragmencie Twojego życia. Krzyż, który nosisz, jest ciężki; potrzebowałbyś pomocy, ale kiedy upadasz na ziemię nikt Tobie nie pomaga, co więcej ludzie się z Ciebie naśmiewają, śmieją się na widok Boga, który upada. Może są rozczarowani, może mają fałszywe pojęcie o Tobie. Czasami myślimy, że wierzyć w Ciebie oznacza, iż nigdy w życiu nie upadniemy. Wraz z Tobą upadam także ja, i to razem z moimi ideami, jakie miałem o Tobie: jakże były kruche!

Widzę Cię, Jezu, zaciskającego zęby i całkowicie powierzającego się miłości Ojca. Wstajesz i wznawiasz Twoją drogę. Z tymi pierwszymi krokami w kierunku krzyża, tak niezdecydowanymi, Jezu, przypominasz mi dziecko, które stawia pierwsze kroki ku życiu, traci równowagę, upada i płacze, ale potem zaczyna od nowa. Powierza się w ręce rodziców i nie przestaje; boi się, ale idzie naprzód, bo po strachu nadchodzi ufność.

Swoją odwagą uczysz nas, że niepowodzenia i upadki nigdy nie mogą zatrzymywać naszej drogi i że zawsze mamy wybór: poddać się lub wraz z Tobą powstać.

Modlitwa

Proszę Cię, Panie, przebudź w nas ludziach młodych
odwagę, by powstać po każdym upadku,
tak jak Ty uczyniłeś w drodze na Kalwarię.
Proszę, spraw, byśmy zawsze umieli doceniać
wspaniały i cenny dar życia
i aby niepowodzenia i upadki
nigdy nie były powodem, żeby je odrzucić,
będąc świadomi, że jeśli polegamy na Tobie
możemy powstać i znaleźć siłę, by zawsze iść dalej.


Czwarta stacja: Jezus spotyka swoją matkę

Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu» (Łk 2, 34-35).

Rozważanie

Widzę cię, Jezu, gdy spotykasz swą matkę. Maryja jest tam, idąc zatłoczoną drogą. Obok niej jest wielu ludzi. Jedyną rzeczą, która ją odróżnia od innych jest fakt, że jest tam, aby towarzyszyć swemu Synowi. Sytuacja, która ma miejsce codziennie: matki towarzyszą swoim dzieciom do szkoły lub do lekarza lub zabierają je ze sobą do pracy. Ale Maryja wyróżnia się spośród innych matek: towarzyszy swemu Synowi w drodze ku śmierci. Widzieć, jak umiera dziecko, to najgorszy los, jakiego można życzyć komukolwiek, najbardziej nienaturalny. Jeszcze bardziej okrutny jeśli niewinny syn umiera z rąk wymiaru sprawiedliwości. Cóż za nienaturalna i niesprawiedliwa scena przed moimi oczyma! Moja matka wychowała mnie do poczucia sprawiedliwości i pokładania ufności w życie, ale to, co widzą teraz moje oczy nie ma nic z tego, jest bezsensowne i pełne bólu.

Widzę cię, Maryjo, jak patrzysz na swego biednego Syna: ma ślady biczowania na plecach i musi nieść ciężar krzyża. Zapewne wkrótce pod nim upadnie z powodu trudu. A jednak wiedziałaś, że prędzej czy później to się stanie, zapowiedziano to Tobie. Ale teraz, gdy się to stało, wszystko wygląda inaczej. Zawsze tak jest. Zawsze jesteśmy nieprzygotowani wobec życia, jego surowości. Jesteś teraz smutna Maryjo, jak byłaby na Twoim miejscu każda kobieta, ale nie rozpaczasz. Twoje oczy nie są zgaszone, nie patrzą w pustkę, nie idziesz ze spuszczoną głową. Jaśniejesz także w swoim smutku, bo masz nadzieję, wiesz, że droga Twojego Syna nie będzie tylko w jedną stronę i wiesz, czujesz tak, jak to czują tylko matki, że wkrótce zobaczysz Go na nowo.

Modlitwa

Proszę Cię, Panie, pomóż nam,
byśmy zawsze pamiętali o przykładzie Maryi,
która przyjęła śmierć swojego Syna
jako wielką tajemnicę zbawienia.
Pomóż nam działać ze wzrokiem skierowanym ku dobru innych
i umierać w nadziei zmartwychwstania
oraz ze świadomością, że nigdy nie jesteśmy sami,
ani porzuceni przez Boga, ani przez Maryję,
dobrą matkę, która zawsze troszczy się o swoje dzieci.


Piąta stacja: Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi

Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem (Łk 23,26).

Rozważanie

Widzę Cię, Jezu, zmiażdżonego pod ciężarem krzyża. Widzę, że sam nie dasz rady. Właśnie w chwili największego wysiłku zostałeś sam, nie ma tych, którzy nazywali się Twoimi przyjaciółmi: Judasz Ciebie zdradził, Piotr się zaparł, inni opuścili. Ale oto niespodziewane spotkanie, pewien człowiek, zwykły, który może słyszał o Tobie, a jednak nie poszedł za Tobą, jest właśnie teraz tutaj, po Twojej stronie, ramię w ramię, aby mieć udział w Twoim jarzmie. Nazywa się Szymon i jest cudzoziemcem, który przybywa z daleka, z Cyreny. Dla niego, dzisiaj, to wydarzenie niespodziewane okazuje się być spotkaniem.

Codziennie szczególnie my, młodzi mamy niezliczone spotkania i starcia, nieustannie wchodząc w kontakt z nowymi sprawami, nowymi ludźmi. I to właśnie w nieoczekiwanym spotkaniu, w wypadku, w kłopotliwym zaskoczeniu kryje się okazja do rozpoznania tego, co w bliźnim najlepsze, nawet gdy wydaje się nam inny.

Czasami czujemy się, Jezu, tak jak Ty, opuszczeni przez tych, których uważaliśmy za naszych przyjaciół, pod miażdżącym nas ciężarem. Ale nie wolno nam zapominać, że istnieje Szymon Cyrenejczyk, gotów wziąć nasz krzyż. Nie wolno nam zapominać, że nie jesteśmy sami, a z tej świadomości możemy czerpać siłę do wzięcia na siebie krzyża ludzi będących obok nas.

Widzę cię, Jezu: teraz wydaje się, że odczuwasz trochę ulgi, możesz odetchnąć przez chwilę, że nie jesteś już sam. I widzę Szymona: kto wie, czy doświadczył, że jego jarzmo jest lekkie, kto wie, czy zdaje sobie sprawę, co to nieoczekiwane wydarzenie znaczy w jego życiu?

Modlitwa

Panie, proszę Cię, aby każdy z nas
mógł znaleźć odwagę, by być jak Cyrenejczyk,
który bierze krzyż i podąża za Twoimi krokami.
Niech każdy z nas będzie tak pokorny i silny,
by wziąć na siebie krzyż ludzi, których spotykamy.
Spraw, abyśmy, gdy czujemy się sami,
potrafili rozpoznać na naszej drodze Szymona z Cyreny,
który staje i bierze na siebie nasze brzemię.
Daj nam, abyśmy potrafili w każdej osobie szukać dobra,
być otwartymi na każde spotkanie, nawet w różnorodności.
Proszę Cię, aby każdy z nas
potrafił niespodziewanie odkryć siebie u Twego boku.


Szósta stacja: Weronika ociera twarz Jezusowi

Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic (Iz 53, 2-3).

Rozważanie

Widzę Cię, Jezu, żałosnego, niemal nie do rozpoznania, traktowanego jak ostatni z ludzi. Ledwo idziesz ku swej śmierci z krwawiącą i oszpeconą twarzą, chociaż jak zawsze łagodny i pokorny, zwrócony ku temu, co wysokie. Jakaś kobieta robi sobie miejsce w tłumie, aby zobaczyć dokładnie tę Twoją twarz, która być może wielokrotnie przemawiała do jej duszy i którą miłowała. Widzi ją cierpiącą i chce jej pomóc. Nie pozwalają jej przejść, jest ich wielu, zbyt liczni i uzbrojeni. Ale dla niej to wszystko nie ma znaczenia, jest zdeterminowana, by do Ciebie dotrzeć i udaje się na chwilę Cię dotknąć, pogłaskać Cię swoją chustą. Ma w sobie siłę czułości. Wasze oczy spotykają się na chwilę, twarz patrzy na drugą twarz.

Ta kobieta, Weronika, o której nic nie wiemy, nie znamy jej historii, zyskuje niebo prostym gestem miłości. Zbliża się do Ciebie, patrzy na Twoją twarz z rozdartym sercem i kocha ją jeszcze bardziej niż przedtem. Weronika nie zatrzymuje się na wyglądzie, dziś tak ważnym w naszym społeczeństwie obrazów, ale kocha bezwarunkowo twarz brzydką, niepielęgnowaną, pozbawioną upiększeń i niedoskonałą. Ta twarz, Twoja twarz, Jezu, właśnie w swojej niedoskonałości ukazuje doskonałość Twojej miłości do nas.

Modlitwa

Proszę Cię Jezu, daj mi siłę,
by zbliżyć się do innych ludzi, do każdej osoby,
młodej lub starej, biednej lub bogatej, drogiej mi, lub nieznanej,
i zobaczyć w tych twarzach Twoją twarz.
Pomóż mi nie zwlekać
z pomocą bliźniemu, w którym przebywasz,
jak Weronika przyszła do Ciebie w drodze na Kalwarię.


Siódma stacja: Jezus upada po raz drugi

Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje Jego losem? Tak! Zgładzono Go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zbity na śmierć [...] Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem (Iz 53, 8.10).

Rozważanie

Widzę Cię, Jezu, jak ponownie upadasz na moich oczach. Upadek po raz kolejny udowadnia, że jesteś człowiekiem, prawdziwym człowiekiem. I widzę, jak wstajesz ponownie, bardziej stanowczy, niż wcześniej. Nie powstajesz z pychą. W Twoim spojrzeniu nie ma pychy, jest miłość. A idąc dalej swoją drogą, powstając po każdym upadku, głosisz swoje Zmartwychwstanie, ukazujesz, że jesteś gotowy, by po raz kolejny wziąć na swe zakrwawione ramiona ciężar grzechu człowieka.

Upadając powtórnie, przekazałeś nam wyraźne orędzie pokory, upadłeś na ziemię, na tę glebę, z której zrodziliśmy się my, „istoty ludzkie”. Jesteśmy ziemią, jesteśmy błotem, jesteśmy niczym w wobec Ciebie. Ale chciałeś stać się takim jak my, a teraz ukazujesz nam, że jesteś blisko nas, z takimi samymi trudami, takimi samymi słabościami, z tym samym potem czoła. Teraz także Ty, w ten piątek, jak to przytrafia się nam, upadłeś na twarz z bólu. Ale masz siłę, by iść naprzód, nie boisz się trudności, jakie możesz napotkać, i wiesz, że u kresu trudu jest Raj. Powstajesz, aby iść tam, aby otworzyć nam bramy Twego królestwa. Jesteś dziwnym królem, królem w prochu.

Czuję zawrót głowy: nie jesteśmy godni, by porównywać nasze trudy i nasze upadki z Twoimi. Twoje są ofiarą, największą ofiarą, jaką moje oczy i cała historia mogłyby kiedykolwiek zobaczyć.

Modlitwa

Proszę Cię, Panie, byśmy byli gotowi powstawać ponownie po upadku,
byśmy mogli się czegoś nauczyć z naszych porażek.
Przypominaj, że gdy zdarza się nam popełniać błędy i upaść,
jeśli jesteśmy z Tobą i ściskamy Twą rękę,
to możemy nauczyć się i ponownie wstawać.
Spraw, abyśmy my młodzi mogli nieść wszystkim Twoje orędzie pokory
i by przyszłe pokolenia otworzyły oczy na Ciebie
i potrafiły zrozumieć Twoją miłość.
Naucz nas pomagać temu, kto cierpi i upada obok nas:
otrzeć jego pot i wyciągnąć rękę, by go podnieść.


Stacja ósma: Jezus spotyka niewiasty z Jerozolimy

A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: „Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły”. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?» (Łk 23, 27-31).

Rozważanie

Widzę Cię i słucham, Jezu, mówisz do kobiet, które spotykasz na swej drodze ku śmierci. Przez wszystkie swoje dni spotykałeś wielu ludzi, wychodziłeś na spotkanie i rozmawiałeś ze wszystkimi. Teraz rozmawiasz z kobietami z Jerozolimy, które Cię widzą i opłakują. Ja też jestem jedną z tych kobiet. Ale Ty, Jezu, w swoim napomnieniu używasz słów, które mną wstrząsają, są słowami konkretnymi i bezpośrednimi. Na pierwszy rzut oka mogą zdawać się twarde i surowe, bo są szczere. Jesteśmy dzisiaj doprawdy przyzwyczajeni do świata stworzonego z owijania w bawełnę, zimna hipokryzja przykrywa i filtruje to, co naprawdę chcemy powiedzieć. Coraz bardziej unika się przestróg. Lepiej zostawić drugiego jego własnemu losowi, nie zawracając sobie głowy nakłanianiem go dla jego własnego dobra.

Podczas gdy Ty, Jezu, mówisz do kobiet jak ojciec, nawet je napominając, to Twoje słowa są słowami prawdy i docierają natychmiast osiągając swój cel poprawy, a nie osądu. To inny język niż nasz. Ty zawsze mówisz z pokorą i docierasz prosto do serca.

W tym spotkaniu, ostatnim przed krzyżem, po raz kolejny ukazuje się Twoja niezmierzona miłość dla ostatnich i usuniętych na margines. Kobiety bowiem nie były w tym czasie uważane za godne, by się ich pytać, podczas gdy Ty w swojej dobroci jesteś prawdziwie rewolucyjny.

Modlitwa

Proszę Cię, Panie, spraw, abym
razem z kobietami i mężczyznami tego świata,
mógł się stać się coraz bardziej życzliwy
wobec potrzebujących, tak jak Ty czyniłeś.
Daj nam siłę, by iść pod prąd
i nawiązać autentyczny kontakt z innymi,
przerzucając mosty i unikając zamykania się w egoizmie
prowadzącym nas do samotności grzechu.

 

Stacja dziewiąta: Jezus upada po raz trzeci

On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich (Iz 53, 5-6).

Rozważanie

Widzę Cię, Jezu, kiedy upadasz po raz trzeci. Już dwa razy upadłeś i dwa razy powstałeś. Nie ma już ograniczeń dla zmęczenia i bólu, teraz wydajesz się definitywnie pokonany w tym trzecim i ostatnim upadku. Ileż razy w życiu codziennym zdarza się nam upadać? Upadamy tak często, że tracimy rachubę, ale zawsze mamy nadzieję, że każdy upadek będzie ostatnim, bo trzeba odwagi nadziei, aby stawić czoła cierpieniu. Kiedy ktoś upada wiele razy, w końcu siły się załamują, a nadzieje znikają definitywnie.

Wyobrażam sobie, że jestem, Jezu, obok Ciebie, na drodze prowadzącej Cię do śmierci. Trudno pomyśleć, że to Ty właśnie jesteś Synem Bożym. Ktoś już próbował Ci pomóc, ale teraz jesteś wyczerpany, stoisz sparaliżowany i zdaje się, że nie będziesz mógł pójść dalej. Ale oto nieoczekiwanie widzę, że wstajesz, prostujesz nogi i plecy, na ile to tylko możliwe, z krzyżem na ramionach i znowu idziesz. Tak, idziesz na śmierć, ale chcesz tego dokonać aż do końca. To chyba jest miłość. Rozumiem tylko, że niezależnie od tego, ile razy upadniemy, zawsze będzie ostatnia, być może najgorsza, najstraszniejsza próba, w której jesteśmy wezwani, by znaleźć siłę, żeby dojść do końca drogi. Dla Jezusa końcem jest ukrzyżowanie, absurdalność śmierci, ale która objawia głębsze znaczenie, wyższy cel, jakim jest zbawienie nas wszystkich.

Modlitwa

Proszę Cię, Panie, dawaj nam każdego dnia
odwagę, by iść naprzód na naszej drodze.
Spraw, byśmy aż do końca przyjęli
nadzieję i miłość, którą nam dałeś.
Że każdy może stawić czoła wyzwaniom życia
z siłą i wiarą, z jakimi przeżywałeś
ostatnie chwile na swojej drodze
ku śmierci na krzyżu.


Stacja dziesiąta: Jezus z szat obnażony

Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu (J 19, 23).

Rozważanie

Widzę Cię, Jezu, nagiego, jakim Cię nigdy przedtem nie widziałem. Pozbawili Cię szat, o Jezu, i grają o nie w kości. W oczach tych ludzi straciłeś jedyny strzęp godności, jaka Ci pozostała, jedyny przedmiot, jaki posiadałeś na swojej drodze cierpienia. Na początku czasów Twój Ojciec sporządził odzienie dla ludzi, aby ich przyodziać godnością. Teraz ludzie Ciebie z niej odzierają. Widzę Cię, Jezu, i widzę młodego imigranta, zniszczone ciało przybywające do krainy zbyt często okrutnej, gotowej odebrać mu szatę, jedyne jego dobro i sprzedać ją, zostawić go tak tylko z jego krzyżem, takim jak Twój, tylko z jego zmaltretowaną skórą, podobną do Twojej, tylko z jego oczami wielkimi bólem, podobnymi do Twoich.

Ale jest coś, o czym ludzie często zapominają odnośnie do godności: jest ona pod twoją skórą, jest częścią ciebie i zawsze będzie z tobą, a tym bardziej w tej chwili, w tej nagości.

Nagość, z jaką się rodzimy jest tą samą, z jaką przyjmuje nas ziemia u kresu życia. Od jednej matki do drugiej. A teraz tutaj, na tym wzgórzu, jest także Twoja matka, która znowu widzi Cię nagiego.

Widzę Cię i rozumiem wspaniałość i blask Twojej godności, godności każdego człowieka, której nikt nigdy nie może przekreślić.

Modlitwa

Proszę Cię, Panie, spraw byśmy wszyscy uznali
godność właściwą naszej naturze,
nawet gdy stajemy nago i samotnie przed innymi.
Spraw, byśmy zawsze mogli dostrzegać godność innych,
szanować ją i strzec.
Prosimy Cię, daj nam niezbędną odwagę,
by zrozumieć samych siebie ponad tym, co nas przyodziewa;
i zaakceptować przynależną nam nagość,
przypominającą nam o naszym ubóstwie,
które umiłowałeś aż po oddanie za nas życia.

 

Stacja jedenasta: Jezus przybity do krzyża

Gdy przyszli na miejsce, zwane «Czaszką», ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią» (Łk 23, 33-34).

Rozważanie

Widzę Cię, Jezu, ogołoconego ze wszystkiego. Chcieli ukarać Ciebie, niewinnego, przybijając Cię do drzewa krzyża. Co ja bym zrobiła na ich miejscu? Czy miałabym odwagę uznać Twoją, moją prawdę? Miałeś siłę dźwigania ciężaru krzyża, tego, że Tobie nie uwierzono, skazania za Twe niewygodne słowa. Dzisiaj nie możemy strawić krytyki, tak jak gdyby każde słowo zostało wypowiedziane, by nas zranić.

Nie ustałeś nawet w obliczu śmierci, głęboko wierzyłeś w swoją misję i ufałeś swojemu Ojcu. Dzisiaj, w świecie Internetu, jesteśmy tak uwarunkowani przez wszystko, co krąży w sieci, że czasami wątpię nawet w moje słowa. Ale Twoje słowa są inne, są silne w Twojej słabości. Przebaczyłeś nam, nie chowałeś urazy, nauczałeś nadstawiania drugiego policzka i posunąłeś się aż do całkowitej ofiary z Twojej osoby.

Rozglądam się wokół i widzę oczy utkwione w ekranie telefonu, angażujące się w sieci społecznościowe, by wyłapać każdy błąd innych, bez możliwości wybaczenia. Ludzie, którzy w ferworze gniewu krzyczą, aby nienawidzić siebie nawzajem z najbardziej bezsensownych powodów.

Patrzę na Twoje rany i jestem świadoma, że teraz nie miałabym Twojej siły. Ale siedzę tu, u Twoich stóp i ogałacam się z wszelkiego wahania, wstaję z ziemi, aby być bliżej Ciebie, nawet o kilka centymetrów.

Modlitwa

Proszę Cię, Panie, spraw abym wobec dobra
była gotowa je rozpoznać;
spraw, bym w obliczu niesprawiedliwości, mogła mieć
odwagę, by wziąć życie w swoje ręce i działać inaczej;
pozwól mi pozbyć się wszystkich lęków,
które jak gwoździe paraliżują mnie i trzymają z daleka
od życia, jakie oczekiwałeś i przygotowałeś dla nas.

 

Stacja dwunasta: Jezus umiera na krzyżu

Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: «Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego». Po tych słowach wyzionął ducha. Na widok tego, co się działo, setnik oddał chwałę Bogu i mówił: «Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy» (Łk 23, 44-47).

Rozważanie

Widzę Cię, Jezu, a tym razem nie chciałbym Cię widzieć. Umierasz. Miło było patrzeć, gdy mówiłeś do tłumu, ale teraz to już koniec. I nie chcę widzieć końca; zbyt często patrzyłem gdzie indziej, prawie się przyzwyczaiłem do ucieczki przed bólem i śmiercią, znieczuliłem się.

Twój krzyk na krzyżu jest silny, rozdzierający serce: nie byliśmy przygotowani na tak wiele udręk, nie jesteśmy, nigdy nie będziemy. Uciekamy instynktownie, spanikowani, w obliczu śmierci i cierpienia, odrzucamy je, wolimy patrzeć gdzie indziej lub zamykamy oczy. Natomiast Ty pozostajesz na krzyżu, czekasz na nas z otwartymi ramionami, otwierając nam oczy.

To wielka tajemnica, Jezu: kochasz nas, umierając, będąc opuszczonym, oddając Twego ducha, wypełniając wolę Ojca, wycofując się. Zostajesz na krzyżu i to wszystko. Nie próbujesz wyjaśniać tajemnicy śmierci, wypełnienia się wszystkiego, czynisz więcej: przechodzisz przez nią całym swoim ciałem i duchem. Wielka tajemnica, która wciąż zadaje nam pytania i niepokoi; rzuca nam wyzwanie, zachęca do otwarcia oczu, byśmy umieli dostrzec Twoją miłość także w śmierci, a wręcz począwszy od śmierci. Właśnie tam nas umiłowałeś: w naszej najprawdziwszej kondycji, niemożliwej do usunięcia i nieuniknionej. Tam właśnie pojmujemy, choć wciąż niedoskonale, Twoją żywą, autentyczną obecność. Tego zawsze będziemy spragnieni: Twojej bliskości, Twojego bycia Bogiem z nami.

Modlitwa

Proszę Panie, otwórz moje oczy,
abym Cię widział także w cierpieniu,
w śmierci, w końcu, który nie jest prawdziwym kresem.
Zakłóć moją obojętność Twoim krzyżem, wstrząśnij moim odrętwieniem.
Zawsze zadawaj mi pytanie Twoją wstrząsającą tajemnicą,
która pokonuje śmierć i daje życie.

 

Stacja trzynasta: Jezus zdjęty z krzyża

Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania (J 19, 38-40).

Rozważanie

Widzę Cię, Jezu, wciąż tam, na krzyżu. Człowieka z ciałem i krwią, ze swoimi słabościami, ze swoimi lękami. Ile wycierpiałeś! Jest to scena nie do zniesienia, być może dlatego, że przesiąknięta człowieczeństwem: to kluczowe słowo, wartość Twojej drogi, naznaczonej cierpieniem i trudem. Właśnie to człowieczeństwo, o którego uznaniu często zapominamy w Tobie i poszukiwaniu w nas samych oraz w innych, zbyt zajęci życiem, które naciska na gaz, ślepi i głusi w obliczu trudności i bólu innych.

Widzę Cię, Jezu: nie jesteś już teraz na krzyżu. Wróciłeś tam, skąd przyszedłeś, leżąc na łonie ziemi, na łonie twojej matki. Teraz cierpienie minęło, zniknęło. To jest godzina współczucia. W Twoim ciele bez życia rozbrzmiewa siła, z jaką stawiłeś czoła cierpieniu. Sens, jaki jemu nadałeś znajduje odzwierciedlenie w oczach tych, którzy wciąż tam są i pozostali blisko Ciebie oraz zawsze pozostaną u Twego boku w miłości, danej i otrzymanej. Dla Ciebie, dla nas, otwiera się nowe życie, niebiańskie, w duchu tego, co się opiera i nie zostaje złamane przez śmierć: miłości. Jesteś tu z nami, w każdej chwili, na każdym kroku, w każdej niepewności, w każdym cieniu. Gdy cień grobu się wydłuża nad Twoim ciałem leżącym w ramionach Twej matki, widzę Ciebie i lękam się, ale nie rozpaczam, ufam, że światło, Twoje światło, znów zajaśnieje.

Modlitwa

Proszę Cię, Panie,
spraw, aby zawsze była w nas żywa nadzieja,
wiara w Twoją bezwarunkową miłość.
Byśmy mogli zawsze podtrzymywać żywe
spojrzenie ku wiecznemu zbawieniu
i mogli znaleźć ukojenie i pokój na naszej drodze.

 

Stacja czternasta: złożony Jezus do grobu

A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu (J 19, 41-42).

Rozważanie

Już cię nie widzę, Jezu, teraz jest ciemno. Długie cienie spadają ze wzgórz, a w Jerozolimie roi się od lampionów szabatowych, na zewnątrz domów i pokojów. Walczą z bramami nieba, zamkniętymi i nie do zdobycia: na co taka wielka samotność? Kto w taką noc może spać? Miasto rozbrzmiewa płaczem dzieci, śpiewami matek, patrolami żołnierzy: umiera ten dzień i tylko Ty zasnąłeś. Czy śpisz? I na jakim łóżku? Jaki koc ukrywa Cię przed światem?

Z oddali Józef z Arymatei podążał za Twoimi krokami, a teraz na palcach towarzyszy Ci we śnie, zabiera Cię z oczu rozwścieczonych i złych. Całun otula Twoje zziębnięcie, osusza krew, pot i łzy. Zstąpiłeś z krzyża, ale jakże łatwo, Józef podniesie Cię na ramionach, jakże jesteś lekki: nie nosisz ciężaru śmierci, nienawiści ani urazy. Śpisz, jak wówczas, gdy byłeś owinięty ciepłą słomą, a inny Józef trzymał Cię w ramionach. Podobnie jak wtedy, nie było dla Ciebie miejsca, nie masz gdzie złożyć głowy, ale na Kalwarii, na twardej czaszce świata, rośnie ogród, w którym nikt nigdy nie był pochowany.

Gdzie poszedłeś, Jezu? Gdzie zstąpiłeś, jeśli nie w głębię? Gdzie, jeśli nie w miejsce jeszcze nietknięte, do najciaśniejszej celi? Wpadłeś w nasze więzy, w naszym smutku jesteś uwięziony: jak my chodziłeś po ziemi, a teraz pod ziemią, jak my czynisz miejsce.

Chciałbym biec daleko, ale jesteś w moim wnętrzu; nie muszę wychodzić, by Cię szukać, bo zapukałeś do moich drzwi.

Modlitwa

Proszę, Cię Panie, który nie objawiłeś się w chwale,
lecz w milczeniu ciemnej nocy.
Ty, który nie patrzysz na to, co zewnętrzne, ale widzisz w ukryciu
i wkraczasz do głębi,
z głębokości usłysz nasz głos:
byśmy mogli utrudzeni spocząć w Tobie,
rozpoznać w Tobie naszą naturę,
w miłości Twej śpiącej twarzy zobaczyć
nasze utracone piękno.