LECTIO MAGISTRALIS 30.04.2009
CHRZEŚCIJAŃSKIE UJĘCIE DOBRA OSOBY I SPOŁECZEŃSTWA Pragnąłem, aby temat mojego dzisiejszego wystąpienia dotyczył bardzo aktualnej kwestii. Brzmi on następująco: „Chrześcijańskie ujęcie dobra osoby i społeczeństwa”. Jest to bardzo szeroki temat, który odnosi się do tak ważnych problemów jak zagadnienie pokoju, niestosowania przemocy, sprawiedliwości wobec wszystkich ludzi, ochrony pracy jako źródła egzystencji, troski o biednych na świecie, czy też szacunku należnego stworzeniu. Zawiera się w nim także problematyka odnosząca się do życia ludzkiego, do rodziny i do małżeństwa, które jak nigdy wcześniej, obecnie żyją w zglobalizowanym społeczeństwie. Podstawowe wymogi życia społecznego Człowiek to z natury „zwierzę polityczne” (zõon politikon). Ogół istot ludzkich, żyjących na pewnym terytorium nie jest więc zatem zwyczajnym zbiorowiskiem jednostek, lecz stanowi wspólnotę osób, w której potrzeby i ambicje każdej z nich, równe prawa i harmonijnie rozłożone obowiązki, łączą się i uzgadniają, tworząc solidarne więzy, które mają na celu prowadzić do pełnego rozwoju osoby i do budowania wspólnego dobra. Dlatego też, konieczne staje się potwierdzenie pewnych „reguł postępowania”, głęboko zakorzenionych w samym pojęciu społeczeństwa. Reguły te, nie tylko odzwierciedlają powszechnie uznawane sądy wartościujące, lecz także zapewniają prawidłowe funkcjonowanie konkretnych relacji międzyludzkich, zapewniając równowagę wolności jednostek i ukierunkowując je na sprawiedliwość. Wolne i sprawiedliwe społeczeństwo nie może istnieć bez reguł tego typu. Istotnie, gdy brak jest jasnych i słusznych reguł wspólnego życia, lub też gdy nie są one sprawiedliwie stosowane, zazwyczaj siła przeważa nad sprawiedliwością, władza nad prawem, a wolność jest zagrożona do tego stopnia, że może nawet zaniknąć. Prawomocność, czyli szacunek i znajomość praw, stanowi więc podstawowy warunek istnienia wolności, sprawiedliwości i pokoju wśród ludzi. Jednak prawa muszą być zgodne z ładem moralnym, jako że jeśli ich bezpośrednie podstawy zostały ustanowione przez uprawnione władze, które je ogłaszają, ich najgłębsze uzasadnienie pochodzi z ich zgodności z naturą ludzką i z samą godnością osoby, stworzonej przez Boga, dlatego też obrońcą tej godności nie jest jedynie Państwo, ale sam Bóg (por. Prz 22, 22-23; 23, 10-11; Iz 11,4; Ps 72,2 i kol.; Hi 34, 28; Mt 18, 10). Potrzeba teologii stworzenia Pojęcie natury, prawa natury i prawa naturalnego zakłada istnienie teologii stworzenia. Gdy brakuje odpowiedniego pojęcia stworzenia, można z łatwością dojść do poglądu, że rozum, daleki od napotkania w naturze ludzkiej odpowiednich wskazówek umożliwiających zrozumienie ukrytego w niej zamysłu Stwórcy, postrzega ją raczej jako zwyczajny przedmiot fizycznej, biologicznej, kulturowej i społecznej manipulacji. Etycznym następstwem staje się więc stwierdzenie, że wszystko jest „względne”: człowiek, rodzina, miłość, społeczeństwo, etyka, religia itd. W ten sposób pozbawia się świadomość niezawodnego punktu odniesienia, gdyż jeśli położenie człowieka może ulec radykalnej zmianie, także jego dobro – dobro ludzkie – może ulec głębokim przemianom. W rzeczywistości nie zakłada się wystąpienia tego typu przemian, ponieważ to nie człowiek, lecz Bóg jest źródłem natury ludzkiej. Zatem dobro człowieka, podobnie jak jego ludzka kondycja, nie jest przedmiotem wyboru, lecz należnego poszanowania i konsekwentnej realizacji. Dlatego też Objawienie mówi o tym, że władza pochodzi od Boga, czego następstwem są wartość i ograniczenia praw ludzkich. Jezus przypomina Piłatowi, że nie miałby on żadnej władzy nad Nim, gdyby nie otrzymał jej z góry (por. J 19, 11). Święty Paweł pisze, że nie istnieje żadna władza, która nie należy do Boga, tak że, ten kto buntuje się przeciwko słusznej władzy, buntuje się przeciwko Niemu (por. Rz 13, 1-2; Tt 3, 1; 1 P 2, 13-14). W różnych częściach świata, niestety również obecnie, nadal często przeważają racje silniejszego oraz przemoc fizyczna: o ile w państwach prawa na szczęście nie jest to już dozwolone, to jednak, zwłaszcza na skutek wpływu mediów, rozprzestrzenia się kultura, która uważa za normalne, albo nawet za godne pozazdroszczenia nadużywanie władzy przez tych, którzy są najbardziej inteligentni, najlepiej zorganizowani, najlepiej poinformowani czy najbogatsi. Dlatego też prawo ludzkie może, a niekiedy powinno, być zakwestionowane, jeżeli jest sprzeczne ze swoim zasadniczym fundamentem. Oto dlaczego, jak czytamy w Dziejach Apostolskich, Piotr i Paweł wołają przed Sanhedrynem: „Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga?” (Dz 4, 19). Szacunek wobec prawomocności nie jest więc jedynie zwyczajnym czynem formalnym, lecz osobistym gestem, który odnajduje swego ducha i swe usprawiedliwienie w ładzie moralnym. Żywe poczucie etyki Właśnie dlatego, że prawomocność jest ostatecznie zakorzeniona w moralności człowieka, podstawowym warunkiem rozwoju poczucia prawomocności jest występowanie żywego poczucia etyki, jako podstawowego wymiaru osoby, którego nie można się zrzec. Wtedy też funkcjonowanie jednostki i społeczeństwa będzie odbywać się z poszanowaniem osoby ludzkiej i jej podstawowych praw oraz pozwoli to uniknąć wszelkich aktów uprzedmiotowienia, „w wyniku których (człowiek) dostaje się w niewolę silniejszego”, jak pisał Sługa Boży Jan Paweł II w Adhortacji Apostolskiej Christifideles Laici (nr 5). «„Silniejszy” – według Ojca Świętego - może mieć różne imiona: ideologia, władza ekonomiczna, nieludzki system polityczny, technokracja, agresywność środków społecznego przekazu» (ibid). Dlatego, tylko wtedy, gdy będziemy szanować pewne określone warunki, pragnienie sprawiedliwości i pokoju, które jest w sercu każdego człowieka, będzie mogło się urzeczywistnić, a ludzie z „poddanych” przekształcą się w prawdziwych „obywateli”. Jakże jest aktualna lekcja francuskiego poety Charles’a Péguy: „Demokracja, albo będzie moralna, albo nie będzie demokracją”. Autentyczne umiłowanie sprawiedliwości Niektórzy uznają, że „znakiem czasów” jest to, że obecnie coraz częściej słyszy się o potępianiu nieuczciwości i że nawołuje się do przywrócenia ładu moralnego. Rzeczywiście, w powszechnym przekonaniu ludzi toruje sobie drogę potrzeba sprawiedliwości, która rodzi się przede wszystkim z poczucia niechęci wobec tolerowanej, lub nawet podzielanej nieuczciwości, a której wymiary kiedy nagle zostaną odkryte, napawają przerażeniem. Obrazem tego jest także obecny kryzys gospodarczy, który jawnie ukazuje że to, co Jan Paweł II w encyklice Sollicitudo rei socialis, określił mianem „struktur grzechu”, wydaje tylko trujące owoce. „Struktury grzechu”, które opisywał, powstały wskutek ugruntowania się u osób a także u narodów „…wyłącznej żądzy zysku, a z drugiej (strony) pragnienia władzy z zamiarem narzucenia innym własnej woli… za wszelką cenę”. Owoce kształtowania się przymierzy i zrzeszeń opartych na wspólnych interesach, za których decyzjami „pozornie dyktowanymi jedynie przez racje gospodarcze lub polityczne, kryją się prawdziwe formy bałwochwalczego kultu: pieniądza, ideologii, klasy, technologii” (nr 37). Te „struktury grzechu” przyczyniły się do powstania ideologii rynku pozbawionej zasad, której udało się zaciemnić umysły i oziębić serca osób, bardzo cenionych zawodowo, zbyt wysoko opłacanych za względu na ich geniusz, pozbawiając je zdrowego rozsądku ojca rodziny, jakim powinien kierować się każdy, kto zarządza w społeczeństwie. Warto zauważyć, że odpowiedzialność za upadek poczucia sprawiedliwości, prawomocności i moralności spoczywa nie tylko na tych, którzy piastują stanowiska i pełnią ważne funkcje w instytucjach publicznych, ale również na zwyczajnych obywatelach, proporcjonalnie do ról społecznych, jakie sprawują. Trzeba oczywiście przychylnie przyjąć wzrost wrażliwości na podstawowe wartości moralności i prawomocności w życiu społecznym każdego narodu, jak też konieczność wprowadzania ich w życie. Można by jednak zadać sobie pytanie, czy odnowie poczucia sprawiedliwości i pragnieniu prawomocności rzeczywiście towarzyszy odzyskanie tych wartości? Z pewnością napięcie etyczne umacnia nadzieję na lepsze społeczeństwo, otwiera pozytywny horyzont oczekiwań i zaangażowania, łagodzi poczucie dyskomfortu i społeczno-politycznego upadku, jakie można odczuć w pewnych środowiskach społecznych. Jakkolwiek, jako że urzeczywistnienie prawomocności nie kończy się na ogłoszeniu jakiegoś abstrakcyjnego teorematu, lecz wymaga aktywnego udziału, pragnę zwrócić uwagę na pewne ryzyko, jakie moim zdaniem, mogą zakłócić czy też uczynić mniej płodnym zbiorowe zaangażowanie na rzecz przywrócenia prawomocności i zbudowania nowej etyczności społecznej. Nie sprowadzajmy sprawiedliwości do legalności Poważne ryzyko na drodze do zbudowania tak upragnionej, lepszej przyszłości, wiąże się z uproszczeniem pojęcia sprawiedliwości do pojęcia legalności. Zachowanie prawa to pierwszy, podstawowy i niezbędny stopień do cywilizowanego współistnienia w społeczeństwie; zachowywanie praw kodeksu karnego to absolutne minimum. Sprawiedliwość jako cnota, sprawiedliwość życia, to coś innego. W obliczu świadomości etycznej, słowo „deprawacja” odnosi się do większej liczby sytuacji, niż te, które są określane przez zasady karne. Deprawacja życia, to także niewierność wobec własnego obowiązku. Autentyczna sprawiedliwość zbiega się z autentyczną moralnością. Widzimy więc jakie jest podstawowe znaczenie wrodzonej cnoty moralnej i teologicznej cnoty miłości: sprawiedliwość jest zupełnie bezsilna i nie może zrealizować się, jeżeli zostanie pozbawiona miłości, jako prawdziwej racji istnienia. Miłość bliźniego i sprawiedliwość zgodnie z chrześcijańską wizją moralnego życia Gdybyśmy chcieli zdefiniować sprawiedliwość chrześcijańską, moglibyśmy posłużyć się następującymi słowami: „cnota moralna, która sprawia, że szanujemy osobę naszego brata w Chrystusie, przynajmniej zgodnie z jego prawami, w celu zapewnienia minimum relacji pomiędzy mną a nim, koniecznych do zbudowania związku opartego na miłości bliźniego” (P. Carpentier). W ten sposób, praktykowanie sprawiedliwości jest oczyszczane z wszelkich przejawów jurydyzmu, rzeczywiście uznaje się bliźniego za osobę, a raczej za brata w Chrystusie. Rozróżnienie osób – niezbędne dla sprawiedliwości – musi być zachowane (osoby są powołane do tego, aby nawzajem wnikać do swoich wnętrz, jednak nie za cenę utraty własnej osobowości!); ale nie powinno być oddzielone od ich zjednoczenia w rodzinie ludzkiej i chrześcijańskiej. Według Gaudium et spes, miłość bliźniego zakłada, że ludzie «stworzeni na obraz Boga mają tę samą naturę i ten sam początek, a odkupieni przez Chrystusa cieszą się tym samym powołaniem i przeznaczeniem» (nr 29). Uważa chrześcijan włączonych w Chrystusa, za członków nowej braterskiej wspólnoty, ustanowionej w Jego ciele, jakim jest Kościół, w którym wszyscy, synowie Ojca, są złączeni w solidarności Mistycznego Ciała (por. nr 32). Istotnie «prawdziwe zewnętrzne zjednoczenie społeczne wypływa ze zjednoczenia umysłów i serc, to znaczy z owej wiary i miłości, dzięki której jedność Jego w Duchu Świętym jest nierozerwalnie ugruntowana. Moc bowiem, jaką Kościół może tchnąć w dzisiejszą społeczność ludzką, polega na wierze i miłości zrealizowanych w życiu» (nr 42). Tym samym można uznać miłość bliźniego za napęd sprawiedliwości. Ta dynamiczna cnota, jak żadna inna, jako że tchnięta przez Ducha Świętego, skłania człowieka w jego wnętrzu, w sposób nadprzyrodzony, do wypełniania zobowiązań sprawiedliwości, a nawet do ich zakodowania i do wykraczania poza nie poprzez dar z siebie. Pierwsza Encyklika Benedykta XVI Deus caritas est, porusza jeden z najbardziej fascynujących i najważniejszych tematów, będących przedmiotem refleksji na przestrzeni ostatnich dwóch tysiącleci. I to na tym szerokim tle możemy teraz przeanalizować kilka aspektów relacji miłości bliźniego i polityki, która jawi się nam jako pewna modalność, w której odmienia się relacja sprawiedliwości i miłości. Polityka i sprawiedliwość Według Benedykta XVI, istnieje silny związek między polityką i sprawiedliwością. Stwierdza on, że „centralne zadanie polityki” polega na zbudowaniu „sprawiedliwego porządku społeczeństwa i państwa” (nr 28). W obliczu różnorodnych koncepcji polityki, tych o niewielkim znaczeniu, bądź tylko pragmatycznych i utylitarystycznych, Papież zachęca do „ambitnej” wizji polityki: „Sprawiedliwość jest celem, a więc również wewnętrzną miarą każdej polityki. Polityka jest czymś więcej niż prostą techniką dla zdefiniowania porządków publicznych: jej źródło i cel znajdują się właśnie w sprawiedliwości” (tamże). W następujący sposób przedstawia się pierwszy związek sprawiedliwości i polityki: prawdziwa miłość bliźniego polega na obdarowaniu człowieka i społeczeństwa tym światłem prawdy, które oczyszcza rozum, sprawiając, że jest on w stanie rozpoznać sprawiedliwość i dążyć do niej poprzez działania polityczne. Kościół, w swoim nauczaniu podkreśla wartości, z których nie można zrezygnować jeśli chce się odbudować w społeczeństwie prawdziwie sprawiedliwe relacje i zbudować autentyczne dobro wspólne. To dlatego pragnie on wspólnego działania wszystkich, aby „stawić czoło wielkim wyzwaniom współczesności, takim jak wojny i terroryzm, głód i pragnienie, skrajne ubóstwo wielu istot ludzkich, straszne epidemie, a także troska o życie ludzkie we wszystkich jego fazach, od poczęcia do naturalnej śmierci, oraz promowanie rodziny, której podstawą jest małżeństwo i odpowiedzialnej za wychowanie” (Przemówienie Benedykta XVI do Prezydenta Republiki Włoch, 20 listopada 2006). Gdyby przesłanie to było powszechnie zrozumiane, także przez samych katolików, byłoby mniej pretensjonalnych oskarżeń o ingerencję, często wysuwanych w obecnych czasach, kiedy to Duszpasterze przypominają wiernym i wszystkim ludziom dobrej woli te „wartości i zasady antropologiczne i etyczne, wpisane w naturę ludzką, rozpoznawalne także przez rozum” (tamże). Jak przypomina Papież w Encyklice Deus caritas est, „Kościół nie może i nie powinien podejmować walki politycznej, aby realizować jak najbardziej sprawiedliwe społeczeństwo. Nie może i nie powinien stawiać się na miejscu państwa. Nie może też jednak i nie powinien pozostawać na marginesie w walce o sprawiedliwość. Musi włączyć się w nią przez argumentację rozumową i obudzić siły duchowe, bez których sprawiedliwość, domagająca się zawsze wyrzeczeń, nie może utrwalić się i rozwijać” (nr 28). Pomocniczość i dzieła dobroczynne Z takich względów cytowana Encyklika domaga się innej podstawy chrześcijańskiej wizji społeczeństwa – zasady pomocniczości: „Nie państwo, które ustala i panuje nad wszystkim, jest tym, którego potrzebujemy, ale państwo, które dostrzeże i wesprze (…) inicjatywy podejmowane przez różnorakie siły społeczne, łączące w sobie spontaniczność i bliskość z ludźmi potrzebującymi pomocy. Kościół jest jedną z tych żywotnych sił: pulsuje w nim dynamizm miłości wzbudzanej przez Ducha Chrystusa. Ta miłość daje ludziom nie tylko pomoc materialną, ale również odpoczynek i troskę o duszę, pomoc często bardziej konieczną od wsparcia materialnego” (nr 28). Tym samym pojawia się nowe rozwiązanie: państwa „lekkiego”, które pozostawi przestrzeń dla lokalnej inicjatywy, pomagając jej sprzyjać służbie społeczeństwu, którą może i chce sprawować. Wiele konkretnych doświadczeń wskazuje na możliwość zrealizowania przymierza między Państwem i obywatelami w celu zapewnienia służby społecznej bez konieczności powierzania jej w całości wielkim strukturom społecznym, sprzyjając rozwojowi skłonności istoty ludzkiej do szerzenia we własnym środowisku, wokół własnej rodziny, tej kultury miłości bliźniego, braterstwa, bliskości, jaka cechuje zdrową rodzinę. Przywodzi to na myśl wielki świat wolontariatu, gdzie człowiek stawia czoła problemom bliźniego, nie po to aby mieć, lecz wiedziony odruchem serca, aby zbliżyć się do bliźniego i urzeczywistnić w ten sposób relację sprawiedliwości i miłości bliźniego. Benedykt XVI myśli także, w szczególny sposób, o tych „organizacjach charytatywnych Kościoła, (które) stanowią jego opus proprium, zadanie mu właściwe, w którym nie współpracuje jako dodatkowy partner, ale działa jako podmiot bezpośrednio odpowiedzialny, robiąc to, co przynależy do jego natury” (nr 29). W dzisiejszych czasach charytatywna działalność Kościoła zyskuje żywą aprobatę zarówno wśród obywateli jak i u władz cywilnych, ze względu na różnorodność jej zainteresowań i na ducha wyrzeczeń u tych, którzy ją pełną. Podczas spotkań Ojca Świętego i nas, jego współpracowników, z osobowościami ze świata polityki i przedstawicielami rządów z wielu części świata, często słyszy się wyrazy wdzięczności za akcje charytatywne prowadzone przez Kościół. Nawet w dzisiejszym kontekście świeckości, który nierzadko ujawnia wrogość wobec Kościoła i chrześcijan, nie brakuje wyrazów uznania i podziwu dla tego, co czynią uczniowie Pana i Wspólnoty chrześcijańskie aby zaradzić różnym formom ubóstwa i licznym potrzebom ludzi. Także osoba niewierząca nie może powstrzymać się przynajmniej od ukłonu wyrażającego głęboki szacunek dla takich postaci jak Matka Teresa z Kalkuty. Oczywiście, jak nawołuje Ojciec Święty w Encyklice, caritas „nie może być środkiem do tego, co dzisiaj określa się mianem prozelityzmu. Miłość jest bezinteresowna; nie praktykuje się jej dla osiągnięcia innych celów” (nr 31), jakkolwiek wywiera ona duże wrażenie także na tych, którzy są niewierzący. Kościół potrafił i nadal potrafi budzić poczucie społeczne, jakie zapuszcza korzenie w powszechnym braterstwie, dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek odbierane jako ponowne odkrycie społecznej świadomości świata; świadomości, że na świecie ludzkość stanowi jedną rodzinę. Na mocy tego uznania, prawodawstwo państwowe przyznaje instytucjom i charytatywnym organizacjom Kościoła Katolickiego możliwość zwolnienia z podatków, różne ulgi czy też dofinansowania: jest to pewien sposób wyrażenia uznania dla ich ważnego wkładu w budowanie dobra społeczeństwa obywatelskiego i jego członków. Co więcej, działalność charytatywna Kościoła staje się jednym z uzasadnień, jakie skłaniają Państwa do zawierania dwustronnych porozumień ze Stolicą Apostolską, i jest to jedna z kwestii regulowanych przez międzynarodowe pakty tego typu. Na przykład w preambule Porozumienia zawartego w 2005 roku z Wolnym i Hanzeatyckim Miastem Hamburg, nadmienia się o „przekonaniu, że w pluralistycznym społeczeństwie kosmopolitycznego Miasta, które uznaje się za mediatora wśród ludów, wiara chrześcijańska, życie chrześcijańskie i działalność charytatywna przyczyniają się jednocześnie do wspólnego dobra jak i do wzmocnienia poczucia cywilnej odpowiedzialności obywateli”. Państwo totalitarne czy państwo solidarne? Cytując Encyklikę Deus caritas est, „Państwo, które chce zapewnić wszystko, które wszystko przyjmuje na siebie, w końcu staje się instancją biurokratyczną, nie mogącą zapewnić najistotniejszych rzeczy, których człowiek cierpiący — każdy człowiek — potrzebuje: pełnego miłości osobistego oddania (…) Opinie, według których sprawiedliwe struktury czyniłyby zbytecznymi dzieła charytatywne, faktycznie kryją w sobie również materialistyczną koncepcję człowieka” (nr 28). Benedykt XVI ponownie podejmuje tutaj refleksję swojego Poprzednika, Jana Pawła II, który w Encyklice Dives in misericordia postawił nawet pytanie „Czy sprawiedliwość wystarczy?” (por. nr 12). Między innymi, ten niezapomniany Papież, ukazywał, że caritas pełni również funkcję demaskowania pewnych projektów politycznych, które mimo, że przystosowują się do ideału sprawiedliwego społeczeństwa, w rzeczywistości ciemiężą człowieka. Zachęcał on, aby „zauważyć, iż bardzo często programy, które biorą początek w idei sprawiedliwości, które mają służyć jej urzeczywistnieniu we współżyciu ludzi, ludzkich grup i społeczeństw, ulegają w praktyce wypaczeniu. Chociaż więc w dalszym ciągu na tę samą ideę sprawiedliwości się powołują, doświadczenie wskazuje na to, że nad sprawiedliwością wzięły górę inne negatywne siły, takie jak zawziętość, nienawiść czy nawet okrucieństwo, (…) Ten rodzaj nadużycia samej idei sprawiedliwości oraz praktycznego jej wypaczenia świadczy o tym, jak dalekie od sprawiedliwości może stać się działanie ludzkie, nawet jeśli jest podjęte w imię sprawiedliwości…” (tamże). Benedykt XVI, przyjmując na audiencji Ambasadora Brazylii przy Stolicy Apostolskiej, 9 lutego 2009 roku, zaproponował wizję ładu społecznego, w którym dobro osoby stanowi centralną wartość. W swoim przemówieniu potwierdził, że cele Kościoła i cele Państwa, nawet jeśli są odmienne „zmierzają w tym samym kierunku, ich punktem wspólnym jest dobro osoby ludzkiej i wspólne dobro Narodu”. Przytaczając także przemówienie Jana Pawła II z 14 października 1991, Benedykt XVI przypomniał, że „porozumienie i szacunek, wzajemne dążenie do niezależności i zasada służenia człowiekowi w jak najlepszy sposób, w ramach chrześcijańskiej koncepcji, będą stanowiły czynniki jedności, z której sam lud będzie czerpał korzyści”. KONKLUZJA: Żyć dla innych i z innymi Ten nieustanny wysiłek pomaga docenić i pogłębić oznaki nadziei pojawiające się w naszych czasach, mimo cienia, który często ukrywa je przed naszym wzrokiem. W szczególności nadzieja sprawia, że wierzący w Chrystusa stają się uważnymi i odpowiedzialnymi „towarzyszami podróży” jedni dla drugich, jako że życie jest istnieniem dla innych i z innymi. Na ten temat pisze niemiecki teolog Jurgen Moltmann: „Życie dla innych jest jedyną drogą, która prowadzi do życia z innymi”. „Życie dla innych – dodaje – jest sposobem na wyzwolenie życia. Życie z innymi jest natomiast nową formą życia odkupionego i wyzwolonego, w jakim każdy z osobna i wszyscy razem możemy żyć w radości. W tym sensie Kościół i każda wspólnota napełniona pasterską miłością bliźniego stanowi ostateczny cel, jako wspólnota ludzi wolnych i wspólnie żyjących po bratersku”. Zaangażowanie własnego życia w służbie bezinteresownej caritas, w służbie sprawiedliwości, praworządności i moralności, podsumowując: dla dobra osoby i społeczeństwa, stanowi dla chrześcijan autentyczną drogę ku świętości, wcielając duchowość tego „współ”: współ-dzielenia, współ-ofiarowywania, współ-pracy, aby nadeszło Królestwo Boże, które przede wszystkim kojarzy się ze sprawiedliwością: „Bo Królestwo Boże (…) to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz 14, 17). Taki jest ostateczny cel, do osiągnięcia którego zostaliśmy wszyscy powołani: nadzwyczajny ale możliwy do osiągnięcia! Niech Bóg dopomoże nam go osiągnąć! Niech Bóg obdarzy nas światłem i mocą, abyśmy zbudowali społeczeństwo oparte na sprawiedliwości i pokoju, na wzór jego wiecznego obrazu miłości. Tłumaczenie z języka włoskiego: A. Radziszewska-Greiss
|
|